dla tych, którzy czytali moje ostatnie wpisy klika zdań nt rozwoju w sprawach "trudnych". Cieśla zapytany przeze mnie o drewno, przyznał się, że je sobie zabrał, wyrażając przy tym zdziwienie, że ja to będę potrzebował; co do innego koloru drewnochronu powiedział, że koloru palisandrowgo nie było, więc nie informując mnie, kupił to co było, czyli cedrowy. Miało być tak jak na boazerii:
Najlepsze jednak pozostawiłem na koniec: zakończenie krokwi miało być proste, zrobili zaokrąglone. Na pyanie dlaczego usłyszałem, że ostatnio jeden też chciał na początku proste a później zmienił zdanie i chciał zaokrąglone co spowodowało, że majster miał więcej roboty. Jak to usłyszałem to zaniemówiłem. Nie wiedziałem czy śmiac się czy płakać. Co byście zrobili w takiej sytuacji?