bateria podtynkowa w prysznicu
efekt mojego murarzowania :)
żałujemy, że okna w kibelku nie daliśmy na środku, ech!
od kilku dni mamy już kominek, co prawda nie można w nim jeszcze palić , ale już stoi.
Panoramiczna szyba robi wrażenie.
obecnie schnie druga warstwa, idealnie położnego tynku gipsowego. Jest pięknie, uśmiech powrócił na twarzy.
Wcześniej poczyniliśmy kilka kroków do przodu, kładąc instalacje, zakładając przyłącze gazowe, wylewając posadzki. W minionym tygodniu dłożyliśmy: piec gazowy (na razie stoi na magazynie w firmie, gdzie pracuję), kominek z płaszczem a od soboty mamy drzwi zewnętrzne. Oto mały foto-reportaż.
Zachciało się budowania… Prawdziwy stres i prawdziwe kłopoty związane z budową rozpoczęły się przy tynkach. Ekipa, którą miałem zaklepaną na tydzień przed rozpoczęciem prac przeprosiła i podziękowała. Wtedy zacząłem szukać innej ekipy, na szybko, bo nie chciałem czekać i mieć długich przestojów. BŁĄD. Co nagle to po diable. Z pomocą znajomego znalazłem ekipę, która w ciągu max 2 tygodni może wejść na budowę. Umówiłem się. Firma z 10 letnim doświadczeniem w bliskim sąsiedztwie mojej miejscowości – pięknie. Jak się okazało doświadczenie miał, ale właściciel firmy, który robił inną budowę w czasie, kiedy jego brat z dwoma kolesiami rozsiedli się u mnie. Takich syfiarzy i bałaganiarzy to jeszcze nie widziałem. Robota szła im jak krew z nosa, po dwóch dniach mieli zrobione zaledwie sufit i 2 ściany jednej sypialni. Bałagan przybywał niewspółmiernie. Po dwóch dniach poinformowali mnie, że ściany są tak krzywe, że bez dopłaty do materiał się nie obędzie. Odpowiedziałem, żeby zrobili, tak, żeby było dobrze. Niestety, nic z tego. Zamiast wyrównać ściany, robili szybko byle wytynkować, a tam gdzie pion odchodził mocno od ściany, robili załamania tak, żeby nie uciec za nadto. Po zakończeniu robót wszedłem na budowę z ekspertem od wykończeniówki i jak zobaczył, co zobaczył powiedział „o ja pierd…le”. Pionów nie było prawie wcale, wnęki okienne krzywe, kątów brak. Ogólnie gdzie spojrzeliśmy tam źle. Żałuję, że nie sprawdziłem ich już w pierwszy dzień. Wezwałem właściciela, żeby pokazać „niedociągnięcia”. Od razu zagnał chłopaków do roboty i mieli wszystko wyprostować. Po dwóch dniach poprawiania efekt był nic nie lepszy. Poprosiłem właściciela, poinformowałem, że to, co zrobili jego chłopaki jest niedopuszczalne do odbioru. Zapłaciłem jedynie za 5 palet tynki i podziękowałem. Teraz mam wrażenie, że potraktowałem ich i tak ulgowo. Kilka nieprzespanych nocy, bule brzucha i ciągły stres odbierający chęci do pracy to tylko część wspomnień po tynkarzach. Teraz mam znaczną obsuwę w budowie, szukam nowej ekipy. Nie spieszę się. W międzyczasie robię instalacje i wyleję posadzki.
Od dziś jestem wyczulony na ekipy, postanowienie mam takie, że zanim wybiorę konkretną, zweryfikuję ich poprzednie prace, zrobię wywiad, a przede wszystkim nie zapłacę ani złotówki firmie, która cokolwiek spieprzy. Za błędy trzeba ponosić karę.